Śląski Robin Hood – legenda Karola Pistulki

Karol Pistulka – Śląski Robin Hood

Mgła leniwie sunęła między drzewami, gdy nocą z lasów nieopodal Prudnika wyłaniali się zamaskowani jeźdźcy. Mówiono, że żaden zamek, żadne drzwi nie były w stanie ich zatrzymać. Ich herszt miał w kieszeni kwiat paproci – magiczny klucz do każdego zamknięcia.

Na Górnym Śląsku, w miasteczkach i wsiach, ludzie szeptali jedno imię: Karol Pistulka.

Czasy niesprawiedliwości i narodziny buntownika

Rok 1872. Śląsk tonął w biedzie. Kopalnie i huty odbierały zdrowie robotnikom, a zyski lądowały w kieszeniach przemysłowych magnatów. Właśnie wtedy młody ślusarski czeladnik ze Strzeleczek, Karol Pistulka, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Wraz z towarzyszem, Wincentym Eliaszem, założył bandę, która szybko stała się postrachem możnych, a nadzieją dla najbiedniejszych.

Mistrz kamuflażu i śląski geniusz włamań

Pistulka był nie tylko odważny i sprytny – był też niezwykle przebiegły. Potrafił przebrać się za żebraka, żandarma, a nawet kominiarza. Znikał w lesie jak cień, nieuchwytny, szybki, bezlitosny dla sejfów. Ich największym wyczynem? Wyniesienie ogromnego sejfu z pierwszego piętra biura potężnego koncernu Tiele-Winckler w Katowicach – pod nosem strażników!

Dobry dla biednych, postrach dla bogatych

W śląskich gospodach szeptano o jego hojności. Miał rozdawać zdobyte bogactwa najuboższym. Rankiem ludzie znajdowali pod drzwiami jedzenie lub drobne monety. Pistulka był dla Ślązaków kimś więcej niż złodziejem – był symbolem walki z niesprawiedliwością. Jak Robin Hood w Anglii, jak Janosik w Karpatach – stał się bohaterem ludu.

Zdrada, proces i ostatnia walka

Jednak żadna legenda nie trwa wiecznie. Jesienią 1874 roku banda została zdradzona przez jednego z własnych ludzi. W listopadową noc, w lesie koło Buławy, Pistulka i Eliasz wpadli w zasadzkę. Otoczony przez żandarmów, Pistulka walczył do końca. Schwytany, stanął przed sądem w Bytomiu i został skazany na śmierć przez ścięcie.

Cesarz ustępuje legendzie

Wyrok wzburzył mieszkańców Śląska. Obawiając się zamieszek, cesarz Wilhelm I zamienił egzekucję na dożywocie. Pistulka trafił do więzienia w Raciborzu, ale jego legenda rosła z każdym dniem. Mówiono, że jeszcze wróci. Że znów stanie po stronie słabych i skrzywdzonych.

Śmierć w celi i nieśmiertelność legendy

Karol Pistulka zmarł w grudniu 1876 roku. Ale nie zniknął. Opowieści o jego ukrytych skarbach – gdzieś w lasach Bytomia, Pszczyny czy Mikołowa – żyją do dziś. Ludzie wciąż szukają znaków, kamieni, wskazówek. Bo kto wie – może jego bogactwa wciąż tam czekają?

Pistulka – więcej niż rozbójnik

Minęło prawie 150 lat, a Pistulka nie przepadł w zapomnieniu. Został częścią śląskiej duszy. Symbolem buntu, sprawiedliwości, i marzenia o świecie, gdzie bogactwo łączy, a nie dzieli. Może gdzieś tam, wśród mgieł lasów pod Prudnikiem, wciąż słychać stukot końskich kopyt i cichy śmiech śląskiego Robin Hooda. Bo prawdziwa legenda – nigdy nie umiera.